PART 1[]
- Czemu sądzisz że jest gorzej niż źle? - spytała
- Są 2 powody...
- 1. Po tym wszystkim tak mi się chce, że muszę wstrzymywać.
- 2. Mniej ważne jest to, że ludzie wbiją do gry, ale już z niej nie wybiją tak prędko.
- Wystarczy? - spytałem.
- Taaa - odpowiedziała.
- To będziemy tak po prostu stać i czekać? - spytała
- A co chcesz robić? - spytałem
- Gostek może teraz robić co chce - dodałem.
- Przydałoby się przekimać - stwierdziłem po chwili ciszy.
- Ale gdzie? - spytała
- Party-Chata - odpowiedziałem niechętnie
- No to chodźmy, może nie będzie tam aż tak źle - powiedziała na zachętę.
- No rzeczywiście, mogło być gorzej - stwierdziłem na miejscu, po czym mieczem zacząłem oczyszczanie terenu do spania.
- Po co ci tyle miejsca? - spytała
- W trakcie snu lubię się kręcić z boku na bok, a na "zakażoną strefę" bym się wolał nie dostać
- A tak w ogóle.... komuś udało się kiedyś spać będąc w grze? - spytała
- Sam nie wiem, jak się uda, to się będzie czym chwalić, a jeżeli nie, to będzie gorzej. - odpowiedziałem
20 minut później
- Spanie tu jest możliwe... - stwierdziłem patrząc na Venaye
- Też by się spało, tyle że nie idzie. - rozmyślanie activated
- A to się pójdę dotlenić - pomyślałem i wyszedłem na zewnątrz
- Czemu przez cały czas mi się wydaje, że ktoś nas obserwuje.... - rozmyślałem
- Niee, to się kupy nie trzyma.... przecież każdy się wylogował, nawet ten kalesoniarz. - stwierdziłem
- Nie możesz spać? - spytała Venaya przebudzona
- No, niestety - odpowiedziałem
- Za godzinę powinno się tu zaludnić - powiedziała
- Chyba że ktoś woli wbić wcześniej od wszystkich i korzystać z wolnych spotów. - powiedziałem wskazując na jakiegoś kolesława
- Siemaaa! - nadarłem się na całego
- Cześć - odpowiedział zmieszany
- Dobrze że ktoś się w końcu pojawił, ale jednocześnie cię muszę ostrzec. - powiedziałem
- Sprawdź menu, nie ma jak się wylogować - dodałem
- Faktycznie - stwierdził po sprawdzeniu
- Co tu się dzieje? - spytał
- Widzisz... taki jeden dostał świra i tak to leci - odpowiedziałem
- Czyli, że jak wbije określona ilość ludzi to tyle samo tu utknie? - spytał
- Taa - odpowiedziała mu Venaya
- Patrzajta, Dziaduch wszedł - zorientowałem się
- Siema - powiedział
- Co tak na mnie patrzycie jak bym na czymś nawalił? - spytał
- Jak tam pilnowanie tego zdziczałego pióropusza? - spytałem dając mu do zrozumienia o co chodzi.
- No bo on mnie jechał na wolnym i by mi EQ skosił... - usprawiedliwił się
- No jasne... - pomyślałem
- Żeby go ktoś pilnował, to by sie coś zdążyło zaradzić, ale teraz nikt się nie wyloguje. - odpowiedziałem mu
- Wat... - stwierdził i zaczął szukać opcji wyloguj.
- A co się dzieje tak dokładniej mówiąc? - spytał, na co ja zapodałem facepalma i przeszedłem do objaśniania sytuacji.
- Ahaaa - stwierdził po objaśnianiu
- Wiadomo chociaż, gdzie jest ten pampers? - spytał
- Nieee wiadomo, ostatnio miał odpaloną muzę... ale teraz za dużo ludu jest. - odpowiedziałem
- Sprawdzaliście to miejsce po za tym pierwszym razem? - spytał
- Dzisiaj jeszcze nie. - odpowiedziała Venaya
- Dobra, to wy dwaj idźcie, a ja będę czekała przy tamtym kamyku. - dodała po chwili
- Ok - powiedzieliśmy i ruszyliśmy.
- Daleko jeszcze? - spytał
- Nie - odpowiedziałem i skręciliśmy w "ślepą uliczkę".
- Co jest? - pomyślałem
- Coś tu nie gra - stwierdziłem.
- Czemu? - spytał
- Wcześniej tu nie było tej budowli - powiedziałem wskazując palcakiem na budynek.
- Czylii.... - zaczął Thanv
- Albo się bawi w kotka i myszkę, lub po prostu ta budowla jest sztuczna i pewnie gdzieś kryje przycisk otwierający przejście do czegoś tam. - dopowiedziałem
- Warto sprawdzić - stwierdził Thanv i zaczęło się "stukanie" w poszukiwaniu przejścia.
- Nic - stwierdziliśmy po 15 minutach.
- Wracamy, bo biedna zaraz zapuści korzenie na tym kamyku - powiedziałem i ruszyliśmy w drogę powrotną
- Czyli... wychodzi na to, że on przez cały czas udawał sparaliciałego emeryta? - spytał
- No, na to wychodzi - odpowiedziałem.
- Co tak długoooo? - spytała Venaya, siedząc na kamienie zgodnie z moimi przewidywaniami.
- A no bo widzisz... od ostatniego razu się tam zdążyło wiele pozmieniać. - odpowiedziałem
- Co masz na myśli? - spytała ponownie
- Jakiś budynek, który Bóg wie, kiedy się tam pojawił - odpowiedziałem.
- YO LAMERY! To znaczy, pro gracze... od jutra zaczyna się obowiązkowy turniej pvp jeśli ktoś się nie zgłosi.. zginie, koniec imprezy, dziękuję, dobranoc.
- Babcia? - zdziwiłem się.
- A no tak, teraz wiem po co stała na samym końcu kolejki. - pomyślałem
- No, to już wiadomo co robić przez kolejną noc. - stwierdziłem
- Hmm? - spytali
- No co? Areny na pewno będą pękać od ludu. - odpowiedziałem
- To... idziemy teraz? - spytał Thanv
- Zdziczałeś? Teraz są godziny szczytu, poczeka się do 23:00 i wtedy powinien być luz - odpowiedziałem
- To co do tego czasu mamy robić? - spytała reszta
- Z sensem było by się rozejść i 30 minut przed 23:00 się tu spotkać. - stwierdziłem po namyśle i każdy poszedł w swoim kierunku
- OoOoO, wiem gdzie pójdę. - stwierdziłem uradowany
- Jestem na miejscu - stwierdziłem mając namyśli "ręczny podkop" pod PartyChatą
- Muza jest - stwierdziłem siadając na fotelu "pożyczonym" z PartyChaty, a zaraz po tym mnie dopadły wyrzuty sumienia i jednak wróciłem do formy stojącej.
- Aaa, zobaczę co tam na zewnątrz. - pomyślałem i wyszedłem
- No w mordę jeża... nie ma nikogo - stwierdziłem lekko zawiedziony lecz zaraz potem ujrzałem z oddali pojedyńczą osobę ludzką
- Poczekamy i zobaczymy kto to. - pomyślałem i klapnąłem na ziemi
- Heeej - zawołałem do tego kogoś, kto okazał się być dziewczyną.
- Hej - odpowiedziała.
- Wyglądasz na zmęczoną... chcesz klapnąć i sie doładować? - spytałem
- Ok, a daleko to? - spytała
- Nieee - odpowiedziałem i pokazałem podkop
- Skąd wytrzasnąłeś drabinę? - spytała
- Pożyczona - powiedziałem i zeszliśmy na sam dół
- Łooo, czym to wykopałeś? - spytała
- Rękami i raz po raz mieczem - odpowiedziałem
- Aha, proo. - podsumowała
- Fotel też pożyczony? - spytała
- Taak, tyle że na stałe - odpowiedziałem
- Dobrze, że po ostatnim uptadzie można tutaj jeść - stwierdziła kombajnując bułkę.
- A żarło skąd masz? - spytała ponownie
- Yyy... wygrywało się w warcaby po godzinach, a że ludzie nie chcieli grać na kasę to postawiali żarło na stratę - odpowiedziałem
- Chcesz usiąść? - spytała niepewnie
- Niee, siedź sobie - powiedziałem wyciągając poduszkę i siadając na ziemi
- Jaki masz nick? - spytała
- CursedDragon - odpowiedziałem.
- Taiga - powiedziała i potem zaczęło się nawijanie na różne tematy aż do momentu....
- Albo raz na handlowej był taki jeden dziadzio i jego tak łatwo szło w konia zrobiić - powiedziała ze śmiechem.
- Mhm, ja znam tego dziaduszka - odpowiedziałem śmiejąc się.
- Serio? - spytała
- Taa, żebyś go widziała.... Wyglądał jak by ktoś miał z całego EQ okraść. - odpowiedziałem
- A jak już mówimy o EQ... Masz jakieś przygotowane na ten cały turniej? - spytała
- Yyy.... Prawdę mówiąc nie myślałem o tym zbyt wiele, oprócz tej zbroi mam jeszcze jedną, która powinna dać wystarczające efekty. - odpowiedziałem
- Pokażesz? - spytała
- Spoko - odpowiedziałem i pokazałem obydwie zbroje
- Niezłee. - powiedziała
- Dzięki. - odpowiedziałem
- Co ty na to, żeby się wynurzyć na powierzchnie - spytałem
- A co - spytała
- Bo ludzie mi piszą wiadomości o treści "Gdzie jesteś?! " - odpowiedziałem.
- Noooo, trzeba się rozejrzeć dalej - powiedziała i po wyjściu każdy się grzecznie pożegnał i poszedł w swoim kierunku.
- Pójdę pod ten kamyk i będę czekał - stwierdziłem po obczajeniu godziny.
- Ok, powinni się powoli pojawiać - pomyślałem i zaraz po tym pojawił sie Dziadzio.
- Siemaa noobie - powiedział
- Skąd masz te zbrojkę? - spytał
- Od początku ją miałem, ale dopiero teraz jest potrzeba żeby z niej skorzystać.
- Czyli rozumiem.,że bez forów dla nikogo? - spytał
- Yyyy... zależy od przeciwnika - odpowiedziałem i pojawiła się reszta bandy
- Siemaa - zawołaliśmy
- Yo - odpowiedzieli
- To idziemy? - spytała Nari
- Wszyscy są, można iść - stwierdził Thanv
- Dobra, wbijta na arenę 11 i tam czekajcie - powiedziałem
- A ty nie idziesz? - spytała Venaya
- Za moment dołączę. - odpowiedziałem
- Dobra - powiedziała i się przenieśli na miejsce.
- Hejoooo - zawołałem podchodząc do osoby stojącej z boku, którą była Taiga
- Hej - odpowiedziała.
- Co tak sama stoisz? - spytałem
- A co mam robić? - odpowiedziała pytaniem
- Potrenować? - spytałem
- Z kim? - spytała
- Jak nie masz z kim, to może chociażby z nami? - spytałem
- Dobra, a co ci tak zależy? - spytała
- Aaa, po prostu nie chcę żeby ktoś z kim miałem okazje się poznać zaliczył deda. - odpowiedziałem
- Wbijasz czy nie? - spytałem na zachętę.
- Dobra, to Arena 11 - powiedziałem i nastąpiła teleportacja.
PART 2[]
- Ale tak jakby co to nie chwal się że go oskubałaś z majątku bo skutki byłyby nie znane - powiedziałem na miejscu
- Siemaaa! - nadarł się.
- Kto to jest? - spytał
- Ty nie gadaj tylko trenuj - odpowiedziałem mu i temat na szczęście zanikł.
- Babuniu... sorki, że się nie wyrobie na twój melanż - pomyślałem i się trening rozpoczął i wszystko było by git gdyby nie....
- Skąd ja znam ten item... - zaczął rozmyślać Thanv po spojrzeniu na znajomy naszyjnik
- Hej - zaczął dochodzenie Thanv
- Hej - odpowiedziała
- Fajny item, skąd go masz ? - spytał
- Od takiej jednej babcii - odpowiedziała szybko
- Ahaa, spoko - powiedział i odszedł zrezygnowany.
- Jak tam poszło przesłuchanie? - spytałem
- Lepiej, niż to przewidywała podstawa programowa, - odpowiedziała ze spokojem
- No to luuzik, - stwierdziłem
- Ile jeszcze mamy czasu? - spytał
- 2 godziny - odpowiedziałem i zacząłem myśleniee.
- Ej, masz lagi? - spytali
- Niee, tak sobie myślę, że jak tu wszyscy razem trenujemy to może założyć gildie i ze spokojem iść na ten cały turniej? - zaproponowałem
- Można by.. - zaczął Thanv
- Kto jest za? - spytał i rękę podniósł każdy.
- No to po głosowaniu, idę założyć. - powiedziałem
- Ale zaraz... jaka będzie nazwa? - spytał Thanv
- Kurde, o tym się nie pomyślało - przyznałem się
- Zakon Smoka - Zaproponowała Venaya
- Jakieś sprzeciwy? - spytałem lecz nie uzyskałem odpowiedzi.
- Dobra, to idę zakładać. - oznajmiłem i poszedłem
- Dobryyyyy - zaczął jakiś stary rurociąg.
- Dobry, tutaj się gildie zakłada? - spytałem, a nade mną wcale nie wisiała tablica z napisem "Rób gildie, a nie gadasz głupoty"
- No, taa - odpowiedział.
- Ile się płaci? - spytałem
- Ze względu na okoliczności.... nic - stwierdził zrezygnowany
- Jaka nazwa? - spytał
- A z resztą... wpisuj sam - stwierdził i podał mi "pseudo-laptopa"
- Dobra, masz - powiedziałem i oddałem mu to ustrojstwo.
- A, Dziadu.. - zacząłem
- Czego? - spytał
- Powiedz no godzinę. - odpowiedziałem
- 30 minut jeszcze macie do trenowania - powiedział i gdzieś poszedł
- Cokolwiek nie wymyślisz kiedyś i tak dostaniesz po gajdach. - Pomyślałem i wróciłem do trenujących.
- Gildia założona, 30 minut jeszcze. - powiedziałem na wstępie
- Walić to - stwierdzili i każdy usiadł.
- No, jak co to się można na 30 minut.. - nie dokończyłem, a połowa ludu spała.
Przenosimy się do Babcii
- Ludziów jak mrówków i tak ma być - stwierdziła
- No, DJ zaczynaj - powiedziała do gostka przypominającego Chucka Norrisa.
- Co jest? - spytała idąc do drzwi i widząc tam 2 leszczy.
- Czego złamasy? - spytała
- Widzimy że impra, możemy wbić? - spytali
- No nie wieem... - zaczęła rozmyślanie lecz po chwili...
- Ok, wchodzicie - powiedziała, lecz niczego nieświadomi wylądowali przy zmywaku.
- Nagle jakiś psychopata zaczął się do niej przystawiać, szybko został wywalony przez okno, gdyż dostał z pół-obrotu w pyskol i spadł z ostatniego piętra na kogoś samochód
- Niepotrzebnie ja tego Chucka trenowałam - stwierdziła patrząc w dół przez okno
- No, dalej, impra trwa dalej - powiedziała i muza z powrotem ruszyła, ale nie było już tyle luzu.
- Leszcze... - stwierdziła po 5 minutach i weszła na środek parkietu i jak by normalności było za mało, jechała na zmianę, raz HipHop, a raz zwykły Break-Dance
- DJ korzystając z okazji odpalił Miód Malina, z początku został postrzelony wzrokiem ale potem nawet się to przyjęło i tak do rana...
Wracamy do wytrenowanych śpiochów
- Sam niechętnie to mówię, ale trzeba wstać - powiedziałem i powoli każdy wstał.
- Jazda na rynek to może się zaklepie w miarę dobre miejsce. - powiedział Thanv i każdy się przeniósł z powrotem do miasta.
- OoO, pierwsi goście już są. - Stwierdził zadowolony z siebie Emperor.
- Ciesz się, ciesz bo po tym wszystkim długo szpitala nie opuścisz. - odpowiedziałem mu
- Ale tutaj czy w realu? - spytał
- Tutaj i w realu też - odpowiedziałem i od tego momentu zapadła cisza, a ludu przybywało.
- Ok, skoro jest was tyle ile jest zaczynamy turniej. - oznajmił
- Walki będą się odbywać w systemach 1 vs 1 / 2 vs 2 i na końcu 4 vs 4 (każdy na każdego)
- Najpierw pojedynki stoczą gracze, którzy pozostali bez gildii, potem zobaczymy co się da zrobić z gildiami. - dodał
- Z racji tego, że tyle trenowaliście macie jeszcze dzień luzu, dupowato byłoby patrzeć na wymęczonych zawodników. - powiedział i gdzieś wyparował
- Dobra, ale gdzie by tu odpocząć? - spytał Thanv
- Chodźta za mną - powiedziałem i poszliśmy.
- Gdzie nas prowadzisz? - spytała Nari
- Tam gdzie nie będzie masy kurdupelasów z 10 lvl`em. - odpowiedziałem
- Tak właściwie, to jesteśmy na miejscu. - oznajmiłem
- Każdy oprócz Taigi miał WAT-face`a.
- Gdzie niby? W tej dziurze? - spytała Venaya
- Nie oceniajcie książki po okładce - powiedziałem i zeszedłem pierwszy, a za mną każdy po kolei.
- Ci co nie widzieli to osłupieli.
- Skąd ty to wszystko...? - spytał Thanv
- Wtedy, co tak ludzi wywiało to się zrobiło pożytek z Party-Chaty.
- Chwile się pogadało i resztę dnia i nocy spędziło się w pozycji siedzącej lub leżącej.
PART 3[]
- Przeklinam spanie w tym czymś - stwierdziłem budząc się 3 godziny przed świtem i od razu wyszedłem sprawdzić jak jest na górze.
- Wbrew pozorom nie jest już tak ciemno jak się spodziewałem. - Stwierdziłem i ruszyłem się przejść.
- Obejdę to dookoła i powinni być na nogach. - Pomyślałem i w takim założeniu zacząłem trasę kontynuować.
- Wszystko idzie zgodnie z planem... - stwierdził Emperor obserwując wszystko u siebie Bóg wie jak.
- Idźcie tam i zajmijcie się nim. - Powiedział do grupy złożonej z kilku żulusów na sterydach.
- A co potem? - spytał jeden z nich
- Przyniesiecie go tutaj. - odpowiedział
- Ale... - zaczął kolejny
- Spokojnie, nie opuści już tego miejsca. - Odpowiedział mu i tak o to ruszyli.
- Ej, zgredy... - zaczął najmniejszy z grupy
- Opłaca nam się w ogóle wykonywać te jego durne rozkazy? - spytał
- Jeśli iść twoim tokiem rozumowania.... powinien nam dawać 1000k golda na sekundę, ale jesteśmy w takiej sytuacji że kolo płaci nam naszym życiem. - stwierdził lider
- Ej, to chyba tego zgrzybielca mamy mu dostarczyć. - Zorientował się najmniejszy z nich.
- Dobra, wy dwaj go zagadujecie, a my go od tyłu walniemy tamtym przerośniętym kamieniem porośniętym grzybamii. - stwierdził Lider z dumą w głosie
- Czemu akurat grzybami? - spytali
- Bo grzyby kojarzą mi się z mękami i smrodem. - odpowiedział na co reszta miała 1 minutowego WAT`a
- Dobra, kij z tym. - Stwierdził najmniejszy i ruszył w moim kierunku.
- Siemaa - zaczął nawoływać.
- Dobry - odpowiedziałem niczego nieświadomy.
- Wiesz którędy dojdę do miasta? - spytał
- Cały czas prosto - odpowiedziałem lecz od razu coś mi zaczęło nie grać, czemu by miał nie znać drogi.
- Zapomniałeś czy co? - spytałem
- Niee, nowy jestem i jakoś mnie dziwacznie zrespiło. - odpowiedział
- Aha - odpowiedziałem i w tym samym momencie "urwał mi się filmik"
- To... kto go niesie? - Spytał Lider lecz każdy z grupy miał wgapiony wzrok na niego.
- Dobra... - stwierdził i przełożył mnie przez plecy.
- Nawet nie jest taki ciężki. - stwierdził
- Idealnie... - stwierdził Emperor znów wszystko widząc.
- Wracajcie do bazy zgrajo pierogów. - Powiedział do nich też Bóg wie jak i po około godzinie byli na miejscu.
Wracamy do śpiochów
- Yhhh... - jęczał Thanv w trakcie wstawania.
- Ejj... gdzie on jest? - pomyślał lecz po 5 minutach bufforowania zaczął trąbić na alarm jak syrena od straży pożarnej.
- No to kicha - stwierdził zrezygnowany.
- Nie mógł tak po prostu sobie pójść jak by nigdy nic, poczekamy do początku turnieju powinien wrócić. - stwierdziła Venaya
- Tak czy inaczej, Gildia bez lidera nie za wiele zrobi w trakcie turnieju. - odpowiedział jej
- Dobra, nie wypada tak stać. - zaczęła Taiga
- Co niby mamy robić? - spytała Nari
- Yyy... rozdzielić się i przeszukać wszystkie miejsca, do których by się mógł udać. - odpowiedziała
Teraz przenosimy się do uprowadzonego po "miszczowsku" Adriana
- G-Gdzie ja jestem? - Zacząłem się rozglądać po przebudzeniu.
- Jak ja się tu...? - Zacząłem się zastanawiać.
- Zastanawiasz się jak sie tu dostałeś? - spytał Emperor
- Taa, dać ci medal? - spytałem
- Niee, obędzie się - odpowiedział.
- Powiesz mi może co tu robię, czy ci trzeba zaproszenie wysłać? - spytałem
- No to skup się, wyjaśnię ci - zaczął.
- Jak zapewne wiesz, gildia bez lidera jest praktycznie bez szans. - dokończył
- Zaraz czy ty chcesz... - zacząłem
- Taak - odpowiedział.
- Nigdy mi się nie zdarzyło z nikim zremisować, aż tu nagle pojawił się jakiś nisko poziomowy klaun i myśli, że jest fajny. - dodał
- Yyyy... Ale ty sobie zdajesz sprawę z tego, że mówisz do lustra? - Spytałem, co wytrąciło go na chwile z równowagi.
- Żartów ci się zachciało? - spytał
- Niee, stwierdzam fakty - odpowiedziałem i w tym momencie sznury którymi były związane moje ręce zacieśniły się.
- Wiesz co... stary motyw - stwierdziłem.
- Żartuj sobie ile wlezie - powiedział pewny siebie Emperor.
- Ej, czy ty chcesz zrobić to czego ja nie chce żebyś zrobił? - spytałem
- Zależy o co ci się rozchodzi - spytał zdezorientowany.
- Dobra, powiem ci - powiedział zrezygnowany.
- Zamierzam totalnie zrujnować twoją reputacje - powiedział po chwili.
- Najpierw u nich, a potem rozejdzie się to po całym serwie. - dodał
- Yyy... a może by pójść na... - zacząłem kombinować
- Nie - odpowiedział i poszedł.
- No ładnie... - Pomyślałem i zacząłem próbę rozwalenia sznura, lecz po jednej stronie i po drugiej był on za mocny.
- Co jest... - zdziwiłem się po nieudanej próbie nawiązana kontaktu z kimkolwiek.
- Co to jest za miejsce? - Zacząłem myśleć nadal usilnie osłabiając sznury lecz bezskutecznie.
Przenosimy się teraz do Thanva
- Dalej, gdzie jesteś grzybie... - rozmyślał
- 5 minut... wracam - stwierdził i tak zrobił.
- I jak? Macie coś? - spytał po powrocie
- Nic, a nic - odpowiedzieli.
- No to co teraz? - Spytali wszyscy w tym samym momencie.
- Według listy kolejności walk jesteśmy na końcu, może do tego czasu się pojawi - powiedziała Taiga i temat zanikł.
Z powrotem wracamy do porwanego..
- Nudyyyy - stwierdziłem po przebudzeniu.
- Heej, ziomal! - Zawołałem do przechodzącego obok osobnika.
- Czego chcesz? - odpowiedział
- Mógłbyś mnie uwolnić? - Poprosiłem najmocniej jak tylko umiałem.
- No nie wiem... - odpowiedział młody ziomek i w tym samym momencie Emperor się zjawił.
- Jak tam? - spytał
- Gites, zdążyłem się przyzwyczaić do wiszenia. - odpowiedziałem
- Nie czujesz się jak ukrzyżowany? - spytał
- Yyy... brak gwoździ. - odpowiedziałem
- Racja... - przyznał
- Ale akurat gwoździe cie ominą. - dodał
- Nie martw się, wyjdziesz stąd, ale wtedy każdy już zdąży o tobie zapomnieć. - powiedział
- Czemu mnie nie zlikwidujesz? Co ci to da, że mnie przetrzymiesz i reputacje zrujnujesz? - spytałem
- Bo widzisz, podczas walki z tobą czuje to, czego przy innych walkach nie mogę wyczuć. - odpowiedział
- Czyli? - spytałem
- Sam nie wiem, może to po prostu przypływ adrenaliny? - spytał
- Mnie się pytasz? - spytałem
- Tak czy inaczej, pozwolę ci popatrzeć na to, jak twoja gildia zawala cały turniej - Powiedział i przysunął jakieś wielkie kryształowe jajo od strusia.
- Już ty się nie martw, wymyślą coś. - odpowiedziałem
- Mam nadzieje... - dodałem cicho
PART 4[]
- No.... Co teraz robimy? - spytał Thanv
- Ty się jeszcze pytasz? - spytała Venaya
- No - odpowiedział.
- Ej... czemu wszyscy się patrzycie jakbym zrobił coś głupiego? - spytał
- Może dlatego, że na aktualną chwilę masz największy level i w miarę dobre EQ? - odpowiedziała mu Nari
- Czyli, że mam tam wejść i improwizować? - spytał
- Tak, w każdym razie masz jakieś szanse. - odpowiedziała mu Taiga
- Jesteśmy na samym końcu, więc masz czas do namysłu. - poinformowała Venaya
- Mhm - odpowiedział i zaczęło się bufforowanie.
Zobaczmy co tam u Adriana
- Dobra, wiem jak to rozegrać tylko... - stwierdziłem w myślach
- Ok - pomyślałem i zacząłem nawoływać na całą epę czy ktoś jest.
- Co kombinujesz? - spytał przechodzący Emperor
- Yyy... to, że człowiek jest na uwięzi to rozumiem, ale żeby nie móc sobie pofałszować? - spytałem
- To... co niby usiłowałeś wyfałszować? - spytał
- Yyyy.... Mazurek Pomocnego. - odpowiedziałem szybko
- Takie coś jest ? - spytał zdziwiony
- No... z tego co ja pamiętam, to ostatnio było na 1 miejscu w TOP liście. - Odpowiedziałem i dostałem z papcia w brzuch.
- Wiesz... na początku te twoje gadki były nawet do zniesienia, ale ten czas przeminął. - Odpowiedział i pstryknął dwoma palcami.
- I po co ten pstrykacz? - Spytałem i w tym samym momencie oberwałem z prądu.
- Jak to jest oberwać z 4000 MegaVatów? - spytał
- To serio aż tyle? - spytałem
- Taaa, od tego momentu moc będzie wzrastać z każdym uderzeniem w odstępie 5 minut. - odpowiedział
- Co ty chcesz ze mnie dywan zrobić? - spytałem
- Spokojnie, jeśli chciałbym cię zabić to dawno bym to zrobił. - Odpowiedział siadając na fotelu.
- Oczywiście, jeśli zabawa z prądem by cię nudziła jest parę opcji na urozmaicenie tego. - Dodał i powciskał kilka przycisków na pilocie.
- To teraz poznasz moich przyjaciół. - powiedział i zaczął wymieniać:
- Pierwsze to nic innego, niż kamienie podgrzane wystarczająco mocno, by przetopić się przez twoją zbroje, a dalej to wiadomo co...
- Kolejna opcja to 5 zmechanizowanych ludzi stworzonych tylko i wyłącznie do uprzykrzania życia.
- Potem tak zwany jeż, to taka kula najeżona kolcami, która uaktywni się sama gdy twoja zbroja zostanie zniszczona.
- Reszta to będzie niespodzianka. - dodał
- Z allegro? - Spytałem i dostałem cegłą w pape.
- I tak miałem jechać do dentysty. - Stwierdziłem wyczuwając obluzowany ząb.
- Ej, gościu - powiedziałem do Emperora.
- Zamknij oczy, otwórz buzię. - dodałem
- Po co? - spytał
- Co? Masz cykora? - spytałem i zaraz po tym zrobił to.
- Łap prezenta - powiedziałem i wykatapultowałem zęba w jego otwór gębowy i aż zaczął się krztusić.
- DOŚĆ! - Krzyknął po 30 minutowym odkaszliwaniu.
- Zaprowadzić go do sali z Bobem. - powiedział wkurzony
- Bobem? - Spytał każdy z przerażeniem na twarzy.
- Bob narzeka na brak przyjaciół, więc pomożemy mu zażegnać ten problem. - odpowiedział
- Bob... fajny - stwierdziłem na widok 3 metrowego trolla z czymś na wzór maczugi.
- Do zobaczenia jutro - powiedział ten co mnie tu przyprowadził i poszedł.
- Siemaaaa - powiedziałem w stronę Boba, po czym dostałem strzała wystarczającego żebym przygrzmocił w ścianę za mną.
- Yyy... niedostatecznie panujesz na gniewem. - Powiedziałem i zostałem zasypany gradem ciosów.
- Wytrzymie do jutra? - spytał Leszcz
- Cóż... to by graniczyło z cudem, ale nigdy nic nie wiadomo. - odpowiedział Emperor
- Nagle wokół dało się usłyszeć tajemniczy ryk.
- Co to ma być? - Pomyślał Emperor idąc sprawdzić co się dzieje.
- A niech mnie piorun strzeli... - powiedział na widok przelatujących nad jego głową smoków
- Skąd ta zaraza się tu wzięła? - pomyślał zdziwiony
- Może to jakiś event? - Spytał jeden z jego stowarzyszenia.
- Niee.... nawet jeśli byłby to event, to bym o nim wiedział. - odpowiedział przekonany
- A może jednak... - zaczął jego towarzysz
- NIE, morda! - wtrącił Emperor
- To coś nie może pokrzyżować mi planów. - powtarzał nerwowo pod nosem
- Tymczasem Adrian wygląda, jakby go miało zdeptać stado słoni, ale na jego szczęście wraz z Bobem znalazł wspólny język grając w warcaby.
- Wygrałem! - Zawołałem zadowolony co nie spodobało się Bobowi, przez co rzucił mną jak piłką do ręcznej.
- Dobra, to może remis? - spytałem i oberwałem z maczugi tak mocno w głowę, że nie było siły żeby wstać.
- Bob w ramach zwycięstwa zaczął MoonWalka wokół całej sali.
Wracamy na areneee...
- Ok, każdy z nas do tej pory wygrał. - stwierdził uradowany Thanv
- Jedna porażka nie powinna być negatywna w skutkach. - stwierdził
- Nooo, ale lepiej żebyś nie dał mu za darmo sobie nakopać do zada. - powiedziała Nari
- Będzie jeszcze 5 innych walk potem dopiero ja. - zorientował się
- Nagle znów pojawił się na arenie Emperor.
- Co on tak ciągle znika? - zaczęła rozmyślać Venaya
- Heej... nie wydaje wam się że on za często znika? - spytała Nari
- Może ma problemy z prostatą? - wtrącił Thanv
- Tej opcji nie można wykluczyć. - potwierdziła
- Eee... mi się wydaje, że on coś kombinujee. - stwierdziła Taiga
- Znika co raz częściej jak by czegoś pilnował. - dodała
- A może... - zaczęła Venaya
- Niee... mało możliwe - stwierdził Thanv.
- Wyrolował nas, taka prawda. - dodał
- A teraz na dodatek będę musiał poświęcić swoje cenne życie w walce z jakimś widelco-ryjem. - ciągnął dalej
- Widelco.. co? - spytali
- Nie ważne - odpowiedział.
- Żałosne - stwierdził nieznajomy.
- Coś ty za jeden? - spytała Nari
- Aschgan - odpowiedział.
- Co ci nie pasuje kolo? - spytał Thanv
- Eee... to że jesteś roztrzęsiony jak galareta? - spytał
- No i co? - spytał
- W tym stanie aby się ośmieszysz. - odpowiedział
- Może chciałbyś wystąpić za niego? - spytała Venaya
- W sumie... i tak nie mam nic lepszego do roboty. - stwierdził
- Kiedy to niby jest? - spytał
- Po tej walce jeszcze cztery. - odpowiedziała mu Nari
- Spoko - odpowiedział i przysiadł koło Thanva.
- To... kto miał być twoim przeciwnikiem? - spytał
- Emperor - odpowiedział.
- Uuu... grubo - stwierdził.
- Myślisz że dasz rade? - spytał Thanv
- Powinienem - odpowiedział i temat zanikł.
I ostatni raz na dziś wracamy do Adriana..
- Coo.... gdzie ja znowu jestem do jasnej choinki? - spytałem przebudzony
- Wiesz... torturowałbym cię dalej, ale.. - nie dokończył i pokazał mi to, co dzieje się na zewnątrz
- Smoki.... event? - spytałem
- Nie - odpowiedział.
- Wracaj do miasta. - dodał
- Czemu mnie puszczasz wolno? - spytałem
- Bo te ździerstwa i tak pokrzyżowały mi plany, a po za tym wspólny wróg zawsze łączy - dodał
- Ale nie myśl sobie, że walka ze mną cie ominie. - ciągnął dalej
- To.. narazki - powiedziałem i przeniosłem się na miejsce.
- Osz ty w buty Gargamela......
CDN