Kolejny przeciętny dzień, z życia przeciętniaka...
- Yhh... Czasem mam wrażenie, że mogłem nie wyjeżdżać z domu.... Do tego domu, mama mówiła "Adrian, nie wyjeżdżaj! Gdziekolwiek wyjedziesz, wrócisz taki saam!" - rozmyślałem sobie patrząc przez okno na przechodzących ludzi.
- Złom sie naładował? - pomyślałem sprawdzając - Ehh... jeszcze 10%
Wyszło się na zewnątrz, ale to nie był dobry pomysł...
- Ha! Patrzcie na to! - wydzierał się jakiś kretong, wymachując gazetą
- Co to niby jest? - spytałem znudzony
- Koniec świata? Fioletowa wieża? - Spytałem po chwili
- Fioletowa wieża z krzywym zegarem - podkreślił kretong z pewnością swojej racji
- Daj spokój, to tylko zwykła goniąca ze sensacją gazeta - stwierdziłem
- To oczywiste, że koniec świata wywoła sensacje!- odpowiedział podniecony
- Nie wpadaj we wściekłość, te gazety nigdy nie mówią prawdy - rzuciłem zawracając w kierunku domu
- Omfg, nawąchał sie Dracka, czy co? - pomyślałem zakluczając drzwi na klucz
- O, naładowane - stwierdziłem uradowany, po sprawdzeniu
- Zaczynamy - pomyślałem zakładając sobie ten garnek na głowe (<--- Mowa oczywiście o nerve-gearze)
- Final Slash!
<Trolololo, pomijamy proces logowania>
- Eee... Co by tu teraz... - zacząłem proces myśleniowy, ale nagle wróciły wspomnienia, jeszcze za czasów SAO, walka z śmiertelnym wrogiem i inne takie.
- O lolz, nie ma co, po wylogowaniu ide po zgrzewke żubra - stwierdziłem teleportując się na expowisko dla 7-30 lvl.
- Ok, leśne dzbany... - pomyślałem wyciągając mieczyk
Tak oto Adrian ruszył do ataku na mobka z tym samym lvlem co on, a tym czasem, gdzieś w mieście....
- Co? Chcesz PvP? - spytał nie kto inny, jak tym razem Mateusz Sharp
- No, tak - odpowiedział jakiś szmaciarz niskiej kategorii
- Biorąc pod uwage to, że masz 5 lvl, paradowanie w EQ na 1 lvl, padniesz na 2, góra 3 hity - podsumował Mati
- I co?! Ty masz... Tylko 25 - odpowiedział szybko Mr. Low lvl Ciotex
- A i tak mam was wszystkich na HITA, a ciebie załatwie dwoma skillami, max. trzema - dodał już z większą pewnością siebie
- Nie w tym życiu, nikt nie zgodzi się na PvP z taką lamą - stwierdził Mati z zamiarem teleportacji gdzieś tam
- Ciekawe kiedy wyjdą hacki do tego... - pomyślał będąc już daleko od miasta
- O, jest teleporter - pomyślał i przyśpieszył kroku, gdy zabrakł mu 1 krok, nagle rozległ się głos
Witajcie gracze, czy jak tam wolicie... Aktualnie nie jesteście w stanie nawiązać ze mną konwersacji, ale to wasz problem... Jeszcze większym problemem dla was, jest to, że nasz główny komputer będący odpowiedzialny za całą grę - padł. Wiem, wiem też sie ciesze, możecie albo sie poddać i tu zostać, albo ruszyć zasmolone dupska i starać się przejść to gówno, ale nie żeby wam sie miało udać czy coś. Dla urozmaicenia rozrywki, z zapasowego komputera został specjalnie aktywowany system, odpowiedzialny za receptory bólu, co więcej od teraz postać jest zależna od tego, jak sprawni,silni,wytrzymali jesteście poza grą, po prostu, silniejszy wygrywa, a teraz powodzenia, ja ide na kibel. Do nie zobaczenia.
- Co to ma do @#@ być ?! - Wydzierali się ludzie lecz bez skutecznie, tak jak powiedział "głos" opcja wyloguj mimo tego że była w panelu menu, to na marne.
<Tymczaseeem....>
- Maszyna im padła... Wolne żarty, pewnie kolejny podstęp - pomyślałem wychodząc z teleportu, który wytrzepał mnie do miasta
- No, no, no, kogo my tu mamy...
- Co jest? Trynkiewicz? - spytałem rozglądając się
- Za tobą.... Kakarott (Nazwa postaci z SAO, będzie głębiej przytoczone)
- Skąd znasz te nazwe?! - spytałem odwracając się gwałtownie
- A niech mnie podsmażany sernik....
- Sporo czasu minęło, gdy sie ostatnio widzieliśmy, co? - spytał Vegeta
- Dobra, czego chcesz? - spytałem
- Na razie tylko przypomnieć o swojej egzystencji... - odpowiedział
- Kto wie, może nawet staniemy naprzeciw siebie - dodał wzruszając ramionami w trakcie pochodu
- Tak bardzo ci sie śpieszy, żeby dostać po dupie? - spytałem
- Nie, nie zbyt, aktualnie mam jako tako, "rodzinę" - odpowiedział i zniknął gdzieś w tłumie
- Gorzej być nie może... - pomyślałem uciekając spowrotem na expowisko
- Będzie mnie śledził na każdym kroku, parszywiec - stwierdziłem rozglądając się
- To na pewno za jego sprawą ta cała awaria - pomyślałem wchodząc do dungeonu z pająkami
Przemierzał komnaty,w myśl temu, że nic złego go tu nie spotka, lecz przy ostatniej komnacie...
- Oddasz ładnie EQ, albo pożygnasz sie z życiem - wydzierał się jakiś kurduplowaty tampon, 12 lvl`em
- A co gdy już oddam? - spytała dziewczyna
- Wtedy nie będzie sensu, abyś dłużej miała przebywać w grze.
- Czemu? - spytała dociekliwie
- Bo z czego sie niby utrzymasz? Bez kasy i EQ ? - odpowiedział pytaniami retorycznymi
- Coś sie wymyśli- odpowiedziała i rozpoczęła szybki atak sztyletami
- Ciekawe co by było gdyby... - pomyślałem i moim oczom ukazał sie Smrodek i nieznana jak dotąd dziewczyna, której chcąc nie chcąc jeden z sztyletów upadł na ziemie
- Ha! No i co teraz? - spytał pewny zwycięstwa
- Dobre pytanie - powiedziałem wychodząc akurat zza ściany
- Ktoś ty?! Czego tu szukasz?! - spytał się zaraz po dość szybkim obrocie
- Nic specjalnego, w planach była spokojna przechadzka po dungeonie, ale jednak widze, że nic z tego - odpowiedziałem wyciągając miecz
- I ostrzegam, kilka dni "na czerwono" to dla mnie nic wielkiego - dodałem będąc już z mieczem przy jego szyi
- D-Dobra, powiedz tylko co mam zrobić - zaczął "kurdupsiul"
- Na początek, przeproś dziewczynę - odpowiedziałem
- Ale... - zaczął, a ja nie pozwoliłem mu dokończyć poprzez zwiększenie nacisku miecza
- Ok, wyluzuj - powiedział przestraszony i zbliżył się do dziewczyny z głową spusczoną ku ziemi - Przepraszam.
Chcąc nie chcąc, zadałem mu z zaskoczenia serie ciosów z zaskoczenia, co wystarczyło by pozbawić go życia.
- C-Co ty... ? - spytała oddsuwając się do tyłu.
- Zrobiłem to, co w takiej sytuacji zrobiłby każdy, nie ma miejsca na sentymenty - odpowiedziałem wskazując mieczem na sztylet, który trzymał w ręce pod rękawem.
- Który masz poziom? - spytałem po chwili milczenia.
- 10 - odpowiedziała.
- Ojeju, jeju... Chciałabyś przez jakiś czas być w grupie ? -spytałem.
- Tak... Dzięki - odpowiedziała.
- Spokosy i bongosy, Adrian, miło - powiedziałem.
- Natalia, także miło - odpowiedziała już z raźniejszą miną.
- Trafiłaś tu sama? - spytałem tuż po opuszczeniu dungeona.
- Taak, niestety - odpowiedziała.
- A wybacz, że pytam... Jak doszło do tego w tamtym dungeonie? - spytałem
- Zaczeło się od normalnego expienia, potem pojawił się znikąd, no i nie długo potem ty sie pojawiłeś - odpowiedziała
- Noo, to choć raz Vegeta sie na coś przydał... - powiedziałem sobie pod nosem
- Co mówiłeś? - spytała
- Niee, nic takiego - odpowiedziałem szybko
- Masz gdzie spać?- spytała po 10 minutach, patrząc na coraz ciemniejsze niebo.
- A tak, tak, mam załatwioną miejscówę - odpowiedziałem.
- Ale dla Cb też sie znajdzie miejsce - powiedziałem po chwili marszu ze spuszczonymi głowami.
- Yyy.... - zaczęła.
- Luzik, oddzielne pokoje - wtrąciłem.
- Zaraz, skąd wiesz, że o to mi chodziło? - spytała podejrzliwie.
- A no przeczucie takie - odpowiedziałem stojąc tuż przy drzwiach.
- No, chodź - powiedziałem na zachęcenie i otworzyłem drzwi, gdzie przywitał mnie Kirito.
- Yo! - powiedział.
- A no Yo - odpowiedziałem.
- Sorka że tak od razu, ale macie jeszcze jakiś wolny pokój? - spytałem od razu.
- Hmm... Tak, mamy - odpowiedziała Asuna.
- To świetnie, ile się należy, za ten drugi? - spytałem.
- Tak prawidłowo, to 250€, ale dam ci zniżke, do 150€ - odpowiedziała robiąc porządek przy stoliku.
- Ok, dzięki wielkie, kase zostawiam na biurku - powiedziałem.
- Idziesz? - spytałem Natalie.
- Tak, nie musisz mnie popędzać - odpowiedziała.
- Spoko - stwierdziłem, minutę potem już każdy był u siebie
<9 (thousand) minut później)>
- Dziś już więcej razy nie wstanę... - powiedziałem opadając na legowisko, niczym kłoda. No ale długo sobie nie poleżałem, gdyż po (może) 5 minutach...
- Ten głos... - pomyślałem i szybko zerwałem się na równe nogi
<walnąłem se plaskacza na przebudzenie>
- O, lepiej - pomyślałem i wystawiłem "globus" przez okno, lecz nikogo nie było widać
- Nikogo? Przecież wiem, że coś słyszałem... - pomyślałem i wyleciałem z budynku, niczym błyskawica (spokojnie ludziska, drzwi przeżyły)
- Co jest? - spytała Asuna robiąca porządki.
- A... Nic takiego, przewietrzyć się chciałem - odpowiedziałem trzymając sie za głowe i natychmiast ruszyłem w prawą stronę drogi.
<2 minuty później>.
- Tak bardzo mądry ja... - przyznałem prawie, że z dumą w głosie w trakcie gdy zawracałem.
- Na pewno wszystko wporządku? - spytała Asuna z niepokojem.
- Tak, jak w największym - odpowiedziałem sczerząc zębole zatrzymując się na chwile.
- A za czym tak pędzisz? - spytała Asuna.
- Ten... Potem wyjaśnie, do zobaczyska - zawołałem i ruszyłem dalej.
- Dziwny typ... - stwierdziła siadając na krześle.
<10 minut morderczego (w normalnych warunkach oczywiście) biegu>
- OoO, albo coś widzę,albo mam przewidzenia. - stwierdziłem przecierając oczy, lecz tym razem wzrok nie nawalił.
- Ahh, byłoby zbyt pięknie... - pomyślałem przyśpieszając tempa, na widok Vegety.
- Hej... - powiedziałem, dobiegając wystarczająco blisko.
- Hej? - odpowiedziała niepewnie dziewczyna, a Vegeta tylko zmierzył mnie wzrokiem.
- Tak, dziwna sprawa z tym moim biegiem na antylopę, ale... Przypadkiem chyba upuściłaś troche kasy.- powiedziałem
- W każdym razie, dzięki - powiedziała i wzięła worek z hajsami.
- A ty panie czego tak tu sępisz? - powiedziałem do Vegety
- No wiesz, omawialiśmy, gdzie by koleżanka mogła sie udać na nocleg. - odpowiedział, nie przewidując, że wykorzystam ten fakt.
- Nocleg powiadasz? Tak sie składa, że tam gdzie ja sie zatrzymałem, zwolnił się pokój. - powiedziałem, a Vegeta aż zacisnął zęby.
- Yy... A jakie koszty przewidywane? - spytała Maja
- Nie dużo, jeszcze po znajomości moge załatwić zniżke. - odpowiedziałem, tym samym totalnie dyskwalifikując Vegete.
- To, gdzie mam sie udać? - spytała
- Idź cały czas prosto, za chwilę cię dogonie. - powiedziałem
- Ok - odpowiedziała i tak też zrobiła.
- Co to miało być? - spytałem Vegete.
- A jak myślisz? - spytał z uśmiechem na debila.
- Wiesz, jakoś nie koniecznie chce mi sie myśleć nad tym, jakie masz tym razem zamiary, ale z tego co mi wiadomo, to niby masz "rodzine" - odpowiedziałem mu
<Wtem Vegeta przypuścił atak z miecza, ale na szczęście w ostatnim momencie udało mi sie zablokować cios swoim mieczem, w pore wyciągniętym>
- Heh, "zbabiałeś" - przez ten spokój - stwierdził Vegeta zadając kolejne ciosy
- Co masz na myśli? - spytałem blokując i odpowiadając na ciosy.
- Jeszcze kiedyś nie dałbyś się tak podejść. - odpowiedział Vegeta
- Skąd wiesz, może daje ci fory? - spytałem
- Mów sobie co chcesz... - stwierdził i zaprzestał ataku.
- Masz dość? - spytałem pogardliwie.
- Nie, po prostu nie mam zamiaru zabijać cię od razu... - odpowiedział, chowając w tym czasie miecz
- Tak poza tym, Kakarott, nie chciałbyś czasem zarobić? - spytał Vegeta, przed użyciem kryształu teleportacji
- Nie rozumiem czemu cie to interesi, ale tak. - odpowiedziałem
- Za tydzień, dokładnie tego samego dnia, co dziś o tej samej godzinie (22:00) rozpocznie się turniej. - powiedział
- Nagroda, to 10.000.000€. - dodał.
- Grubo - przyznałem.
- Idziesz na to? - spytał Vegeta
- Taa... Ty pewnie też? - spytałem
- Idę, w końcu to okazja, aby wyrównać nasze rachunki. - odpowiedział
- I że ja niby "zbabiałem"... - powiedziałem
- Coś ci nie pasuje?! - spytał wkurzony
- Wszystko wporzo, ale kiedyś rozstrzygnąłbyś to od razu, a nie wspomne o tym, że na turnieju będziemy walczyć według zasad. - odpowiedziałem
<obustronny uśmieszek pogardy>
- Do zobaczenia na arenie,Kakarott - powiedział i użył (wkońcu;-;) kryształu teleportacji
- Rany!,rany!... Ale sie tu zasiedziałem - stwierdziłem i ruszyłem biegiem do "domu".
<10 (bilions) minut później>
- H-Hej - powiedziałem opierając się rękoma o kolana.
- Hej,Hej - odpowiedzieli wszyscy, czyli Asuna,Kirito,Natalia no i Maja.
- Może teraz wyjaśnimy pewną sprawę? - zproponowała Asuna
- Tak, wiem o co sie rozchodzi... Znam ją bardzo dobrze. - Wtrąciłem - Wszystko na mój koszt.
- Ej, a Ty gdzie? - spytała zdenerwowana Asuna.
- Przekimać + porozmyślać. - odpowiedziałem z (angel-face`m)
- Dobra, skoro mówi, że cię zna, to umowa stoi. - Stwierdziła i wręczyła Mai klucze do pokoju
<Po niespełna 2 godzinach, każdy przebywał u Sb w pokoju, tylko Ja obstawiałem balkon, aż do czasu...>
- Co ty tym razem wykombinujesz? - spytałem patrząc w nieprawdziwe, ale i tak chmury.
- H-Hej... - powiedział nieśmiały głos.
- Hę? - "przebudziłem się" i odwróciłem.
- O, To ty - stwierdziłem uradowany, na widok Mai.
- Nie rozmawiałeś z kimś przypadkiem? - spytała.
- Niee, lubie sobie czasem tak na głos porozmyślać - odpowiedziałem i oparłem się o "poręcz"
- A o czym tak myślałeś? - spytała Maja
- W sumie, widziałaś go na własne oczy, to moge ci powiedzieć... - zacząłem.
- No, śmiało. - powiedziała na zachęcenie.
- To dość skomplikowana sprawa, bo widzisz, ten gostek którego dziś spotkałaś, to mój wróg, od czasu SAO - powiedziałem.
- Wróg w jakim sensie? Posprzeczaliście się? - spytała.
- Nie, to nie tak... Wtedy akurat bawił się w tzw. "PK" - odpowiedziałem.
- Czyli chcieliścię się wzajemnie pozabijać, bez względu na skutki? - spytała.
- Tak... Możliwe, że tu też dojdzie do konfrontacji... - odpowiedziałem.
- Trzeba być dobrej myśli... - stwierdziła i poklepała mnie po ramieniu.
<Dalej rozmowa się toczyła, o wszystkim i o niczym, aż nagle na balkon wbiła Natalia>
- O czym tak rozmawiacie, jeśli można wiedzieć? - spytała.
- A troche o nadchodzącym turnieju i troche o takim jednym "pampersiaku" - odpowiedziała jej Maja.
- Dokładnie - potwierdziłem.
- Ahaa, nie wnikam co do pampersiaka... A opowiecie o tym turnieju? - spytała Natalia.
- Tak, jasne - odpowiedziałem i przeszłem do opowiadania zasad, jakie będą obowiązywać.
<few moments later>
- Aaa, czyli walczy sie tak długo, aż czyjeś HP nie dojdzie do połowy? - spytała Natalia w celu upewnienia sie
- Tak, zupełnie jak normalne PvP - odpowiedziała Maja.
- No, to może też wezmę udział. - stwierdziła Nati, a po chwili, pod wpływem "ziewaczki" poszła w stronę swojego pokoju.
- Dobranooc - powiedziała robiąc przy tym "kiwacza".
- Dobranoc - odpowiedzieliśmy.
<chwila dość niezręcznej ciszy>
- Było fajnie, teraz czas na małe przesłuchanie - oznajmiła Maja.
- Ok, jestem gotowy - oznajmiłem.
- Czemu mi tak pomagasz? - spytała.
- Oj, no nwm jak to powiedzieć... Mam przeczucie, że cię znam... - powiedziałem.
- Szczerze? Też mam takie dziwne przeczucie, że cię znam... - odpowiedziała.
- Dzień kiedy sprzedawali Nerve-Geary? - spytaliśmy równocześnie.
- Hehe, no to wszystko jasne. - powiedziałem wesoło.
- Nom - przyznała z uśmiechem.
- Ojoj, ale się zasiedzieliśmy - stwierdziłem patrząc na zegar.
- Noo, troszkę - powiedziała Maja.
- To teraz szybciorem spać - powiedziałem i sam skierowałem się do pokoju.
- Dobranoc - powiedziałem przed otwarciem drzwi.
- Wzajemnie - odpowiedziała i drzwi zostały zamknięte.
<Wkońcu mniej, ale także upragniona gleba na łóżko>
- Jednak mam jakieś farty... - pomyślałem i nawet nie wiedząc kiedy, zasnąłem
CDN...